Użycie własnego "cienia" w warunkach kontrolowanych

Główna

„Ludzie którzy cechują się charyzmatyczną i agresywną energią stwarzania rzeczywistości na swoich autorskich warunkach, jeżeli nie znajdą dla niej ujścia, prawdopodobnie odwrócą tą agresywną energię przeciwko sobie samym.” O charyzmie, ekstremalnych sportach i osobowościach.

Charyzmatyczna osobowość – grupa podwyższonego ryzyka

Ostatnio usłyszałem zdanie, które spięło klamrą właściwie całą historię mojego turbulentnego rozwoju. Rafał Mazur, autor bloga ZENJASKINIOWCA.PL, powiedział, że ludzie którzy mają silną potrzebę władzy – rozumianej jako sprawczość i stwórczość – którzy cechują się charyzmatyczną i agresywną energią stwarzania rzeczywistości na swoich autorskich warunkach, jeżeli nie znajdą ujścia dla tej energii, jeżeli nie znajdą sposobu, by ją konstruktywnie i skutecznie zamanifestować, prawdopodobnie odwrócą tą agresywną energię przeciwko sobie samym. Prawdopodobnie, mniej lub bardziej nieświadomie, zaczną proces autodestrukcji i autosabotażu.

Ludzie ci – i to już są moje własne słowa – wolą zniszczyć samych siebie, niż być elementem kolektywu i jego normotypu. Być kimś przeciętnym. Dla nich życie, które nie jest ekspresją skrajnej indywiduacji i totalnej władzy nad sobą, nie zasługuje na miano prawdziwego życia. „Wolą” zaćpać się na śmierć – na ten przykład.

Poczułem się, jakby ktoś streścił historię mojego życia w kilku zdaniach. Jeżeli jesteś czarną owcą, nigdy nie pasowałeś i nie tęskniłeś za autorytetem i masz silną potrzebę niezależności; jeżeli wyrosłeś w środowisku, które nie dało Tobie żadnych konstruktywnych wzorców skanalizowania tej agresywnej tęsknoty za władzą/wolnością, to uważaj chłopaku, uważaj dziewczyno – jesteś w grupie kurewsko podwyższonego ryzyka. Masz potencjał aby osiągnąć spektakularne rzeczy w życiu, ale statystycznie – wybacz te słowa – masz większe szanse, że się stoczysz i wykoleisz. Ludzie tacy jak my, po prostu nie znają nic „pomiędzy”. Są ludźmi ekstremów. Im szybciej uświadomisz sobie ten mechanizm, im szybciej zaczniesz poszukiwać wzorców i inspiracji dla ujścia tej energii, tym większe masz szanse, że nie zostaniesz ćpunem, alkusem, kurewką, złodziejem, hazardzistką czy jakimkolwiek innym wrakiem człowieka.

Agresywna autokreacja albo agresywna autodestrukcja.

Jako niegdysiejszy ćpun, który znał całą masę wszelakiej maści wykolejeńców, mogę to potwierdzić. Oczywiście spora część z nich, nie potrafi zwrócić swej ambitnej agresywności na zewnątrz, gdyż jest najzwyczajniej ofiarą swojej własnej dysfunkcyjnej kultury i środowiska. Osoby takie, po prostu nie znają niczego innego, gdyż u nich na osiedlu lub w ich zainfekowanej biedą i beznadzieją miejscowości, nie dostali żadnych innych wzorców; ani od rodziców ani od rówieśników.

Przykładem może być Cygan. z którym siedziałem w celi, który kładł się krzyżem na podłodze żeby modlić się do Boga, aby go wypuścił na zewnątrz. Musiałem pisać mu listy do rodziny po cygańsku, gdyż nie umiał pisać. On był totalnym symbolem bycia ofiarą swojej własnej, wysoce dysfunkcyjnej kultury.

Jest jednak masa ludzi, którzy – podobnie jak ja – miała pewną ekspozycję na alternatywne, lepsze drogi życia (w skrajnych przypadkach pochodzą wręcz z dobrych, bogatych domów). U mnie nie było kasy, była traumatyczna atmosfera, ale rodzice byli wykształconymi ludźmi. Żadną miarą nie mogę powiedzieć, żebym był ofiarą dysfunkcji na poziomie kulturowym. Kozanów to wcale nie było najgorsze blokowisko na tle innych. I znałem całą masę takich ludzi, jak ja. Oni stanowią nieco większą zagwozdkę. Dlaczego tak się dzieję?

Charyzma i zniszczone poczucie własnej wartości – mieszanka wysoce wybuchowa

Jest to związane ze zdewastowanym poczuciem własnej wartości wyniesionym z toksycznego środowiska, wchodzącym w konflikt z wysokim stopniem ambicji i autoekspresji – konflikt nie do zniesienia. Potrzebą osiągnięcia czegoś ponadprzeciętnego i jednoczesnym, paraliżującym strachem przed tym. To wewnętrzne tarcie jest źródłem ogromnego cierpienia. Nazwałem takie osoby „ludźmi ekstremów” sugerując, że wielu z nich jest w stanie uratować siebie, stawiając poprzeczkę osiągnięć niedorzecznie wysoko i życie pokazuje, że faktycznie często tak się dzieje. Albo upadek, albo spektakularny sukces – ci ludzie nie znają nic pomiędzy, tak są skonstruowani.

Nie zmiana lecz przemiana

Chciałbym rozwinąć nieco bardziej temat odwrócenia tej agresji z wewnątrz na zewnątrz. Dzisiaj dotarło do mnie coś szokującego. Otóż owe odwrócenie nie odbywa się poprzez alchemiczną przemianę z autoagresji, na jakąś zupełnie inną, nową jakość. Sprawa jest nieco bardziej zaskakująca i... mroczna. Uratowanie siebie odbywa się poprzez pozostanie w agresji, ale nakierowanej w diametralnie inny sposób, na diametralnie inne cele.

No bo to jest jednak fascynujące, jak wielu ćpunów po rzuceniu dragów wybiera sporty ekstremalne, w których ryzyko śmierci jest dosyć spore. Albo sporty, które eksploatują ciało w naprawdę ekstremalny sposób. Albo sporty walki, które polegają na tym, że czasem ktoś zrobi ci krzywdę.

Czaisz? Przestajesz walić hel po kablach, tylko po to, by ryzykować śmierć w Himalajach. Ale najlepsze jest to, że bez dwóch zdań, jest to pozytywna przemiana (nie zmiana!), bo nakierowana na zdobycie fejmu i sukcesu. Natomiast korzeń motywacyjny jest wciąż ten sam – chora i mroczna ekscytacja możliwością utraty życia.

Nie szukasz guza, nie szukasz śmierci, lecz wykorzystujesz to, że masz w sobie to mroczne, chore gówno, którego inni ludzie nie mają, po to, aby zyskać nad nimi przewagę w danej dyscyplinie – w tym przypadku sportu. Fascynujące!

U mnie autoagresją były narkotyki i do pewnego stopnia też hardkorowe graffiti. Wiadomo że można dostać wpierdol lub trafić za kraty z tego powodu (zaliczyłem jedno i drugie). Moja przemiana polega na tym, że choć zacząłem umieszczać swoje street-arty nie na murach, lecz w przestrzeniach reklamowych – co jest społecznie dużo bardziej akceptowane – choć zacząłem tworzyć rzeczy, które podobają się większej ilości osób niż ja sam (tzn przestałem gryzmolić moją ksywę na murach na przykład), to jednak wcześniej robiłem to anonimowo. Czyli bezpiecznie z punktu widzenia słabego, ćpuńskiego ego.

Natomiast teraz podpisuję swoje prace adresem mojego bloga. Zrobiłem to specjalnie po to, aby móc wystawić siebie na uczciwy dialog z odbiorcą i potencjalną krytykę. Innymi słowy do ryzyka krzywdy, w postaci wpierdolu albo aresztu (bo jest to jednak nadal nielegalne), dołożyłem ekspozycję na bardzo jadowity hejt. Nie wszyscy kochają street-art, a już na pewno nie tak prowokacyjny, jakim bywa czasem ten mój. Szczególnie tworzony przez tak kontrowersyjną postać jak ja. I do tego aby się tak wyeksponować (co jest właściwie niespotykane w street-arcie i graffiti) potrzebna jest właśnie ta perwersyjna, autoagresywna energia.

Wewnętrzne paliwo przechowuj w mrocznym i chłodnym miejscu

Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wielki potencjał w Tobie drzemie. Uwierz w siebie i zacznij siebie szanować. Ludziom zdarzało się pisać niesamowite scenariusze życia, po wyjściu z NIEKONTROLOWANEGO mroku. A wszystko rozbija się właśnie o to przedostatnie słowo. Poczucie kontroli, bez którego nie ma poczucia własnej wartości. Pierwszą rzeczą jaką musisz odzyskać, jest kontrola nad własnym cieniem.

Są badania pokazujące, że ludziom dorastającym w materialnym niedostatku (ale jestem pewny, że można by znaleźć ten sam wzorzec w skrajnych niedostatkach emocjonalnych) zmienia się funkcjonowanie mózgu. Ich mózgi zaczynają preferować natychmiastową gratyfikację, czyli po Polsku: natychmiastową przyjemność; co jednocześnie czyni ich niezdolnymi do odraczania przyjemności w czasie, celem uzyskania planowanych celów i założeń. Odzyskanie kontroli to (moim zdaniem) w 90% nauczenie siebie zdolności do odraczania przyjemności w czasie – z jej braku bierze się spora część Twojej niedoli. Gdy już ją będziesz mieć, zaczniesz ufać sobie i wierzyć w siebie. A wtedy – zazwyczaj proces trwa parę lat – będziesz mógł/mogła wrócić po mrok, ale już w białym kitlu i lateksowych rękawiczkach, czyniąc z niego składnik własnego panaceum sukcesu.

Na sam koniec dnia – to dawka czyni lekarstwem lub trucizną.