„Zamieniasz jedną tabletkę na inną”

Główna

Czyli definicje słów: uzależnienie, choroba, remisja.

Zamieniasz jedną tabletkę na inną. Ciekawe stwierdzenie. Szczególnie ciekawe w obliczu faktu, iż zależność opioidowa jest chroniczną, nieuleczalną i potencjalnie śmiertelną chorobą. Spójrzmy więc pokrótce na znaczenie pewnych słów. Tekst ten z czasem będzie uzupełniany i rozwijany.

  1. Istnieją choroby, które podobnie jak uzależnienie, również są „winą” osoby chorej. Nikt z tego powodu nie oczekuje iż osoba taka natychmiast rozpocznie ultra zdrowe życie i nikt nie odmawia im prawa do leczenia. Przejadanie się cukrem podobnie jak ćpanie jest reakcją na nie radzenie sobie z bólem, traumą etc. Swoją drogą jestem głęboko przekonany, że zrzucenie wagi lub rzucenie palenia (od czasu wynalezienia tyrozyny i plastrów z nikotyną, a także vape'ów) są wyzwaniami po stokroć łatwiejszymi do osiągnięcia, niż rzucenie opiatów.
  2. Nie wiem czy istnieją osoby które po wyjściu z odwyku nie potrzebują uczęszczać na żadne grupy wsparcia i żadne terapie, ale jeżeli istnieją to należą one do rzadkości. Kiedy piszę, że zależność opioidowa jest chorobą nieuleczalną, to mam na myśli właśnie to. To że większość osób potrzebuje stałej terapii by utrzymać długotrwałą czystość.
  3. Ludzie którzy mówią że buprenorfina nie jest rozwiązaniem, gdyż nie leczy uzależnienia... Owszem nie leczy go, a jedynie zamraża w bezpiecznej, sztucznej remisji. Mam dla was mały „fun fact”. W medycynie około połowy chorób się nie leczy (cure), ale jedynie zalecza (treat) – stara złagodzić symptomy i postęp choroby. Taka jest prawda. Lekarze dają nam leki i wytyczne behawioralne, które mają za zadanie relatywnie zdrowe i bezpieczne życie z naszą dolegliwością. Tak jest w przypadku wysokiego ciśnienia, cukrzycy, astmy. Nie inaczej jest w przypadku buprenorfiny i opioidowej zależności.
  4. Buprenorfina wyłącza kompulsywną potrzebę bycia „nagrzanym” opiatami. To de facto oznacza zaleczenie choroby. Kiedyś wypełniłem kwestionariusz psychologiczny, z którego wyszło mi że nie jestem uzależniony – żaden z behawioralnych czynników mojego życia na buprze (ale też emocjonalnych i społecznych) kompletnie nie pasował do definicji słowa „narkoman”.

Mam ogromne wątpliwości natury psychologicznej, społecznej i filozoficznej, czy szamotanina z chorobą na zasadzie stawki „va bank” – całkowita czystość albo śmierć we własnych rzygowinach – jest w ogóle etyczna od momentu wynalezienia buprenorfiny. Szczególnie że jest to lek, który w ogóle "nie klepie". Człowiek z wysoką tolerancją po prostu nie czuje jej działania. W tekście pt. „Efekt sufitowy” przedstawiam mechanizm działania tego częściowego antagonisty.

Cała para winna iść w edukację osób z grupy podwyższonego ryzyka – choć nie bardzo w to wierzę, oraz w zachętę do substytucji i w pomoc często całkowicie aspołecznym osobom w budowaniu normalnego życia. Gdy mleko się już rozlało, najczęściej jest to najbardziej rozwojowa trajektoria działania.