"Zamieniasz jedną tabletkę na inną"

Czyli definicje słów: uzależnienie, choroba, remisja.

wejście

Buprenorfina to NIE JEST kolejny metadon

Efekt sufitowy – esencja realnej remisji.

wejście

Moc informacji po angielsku

Dr Jeff Junig - psychiatra, osoba uzależniona, pacjent substytucyjny

wejście

„To pułapka! Z bupry nie da się zejść!”

O oderwaniu od rzeczywistości i infantylnej ocenie buprenorfiny przez samych narkomanów.

wejście

Jak długo zmierzasz na tym być?

Wskazówki radzenia sobie z wkurzającymi pytaniami zatroskanych bliskich.

wejście

Blog

Dwa sztylety, wieża i smok. O alchemii przemiany osobowości.

Gdy kołowaliśmy naćpani po spacerniaku więzienia z moim kolegą z celi Maksem, z jego ust padło zdanie, które wyryło mi się w pamięci: Czemu człowiek nie może się czuć tak dobrze przez cały czas? Wypowiedziane z żalem albo nawet pretensją w głosie. Pytanie to, jest jednym z najstarszych i najbardziej doniosłych pytań ludzkiej egzystencji.

Użycie własnego „cienia” w warunkach kontrolowanych

„Ludzie którzy cechują się charyzmatyczną i agresywną potrzebą stwarzania rzeczywistości na swoich autorskich warunkach, jeżeli nie znajdą dla niej ujścia, prawdopodobnie odwrócą tą agresywną energię przeciwko sobie samym.”

O charyzmie, ekstremalnych sportach i osobowościach.

Zen Jaskiniowca

Polecam wszystkie filmy z tego kanału. Nie tylko inspirujące, ale też działające w realu. Niby dla przedsiębiorców i sportowców, ale zdziwisz się ile wartościowych myśli tam znajdziesz dla siebie.

Swoją drogą, jeżeli chcesz przestać być jebanym przegrywem, to podejrzenie sposobu myślenia ludzi sukcesu, może być bardzo przydatne w transformacji siebie.

Ja vs nałóg = remis

Gdy nie możesz wygrać remis jest zwycięstwem. Mój manifest o idei redukcji szkód i leczenia substytucyjnego oraz jego etyki i dostępności.

Ta strona skierowana jest do lekarzy i terapeutów by przedstawić im alternatywne spojrzenie na buprenorfinę. Skierowana jest do wysoko funkcjonujących pacjentów, którzy są gotowi do głębokiej przemiany charakterologicznej i życiowej. Ale chciałbym żeby znaleźli na niej coś wartościowego również ci, którzy nadal znajdują się w pewnej tożsamościowej, emocjonalnej i życiowej rozsypce – żeby znaleźli na niej wartościową inspirację.

Dlatego też  znajduje się tu blog, na którym będę dzielił się materiałami, które mogą zainspirować poranione dusze do tego, by odkryły swoją prawdziwą potęgę. Część z Was to osoby bardzo charyzmatyczne, o bardzo dużym potencjale, które z jakiegokolwiek powodu –zdewastowanego poczucia własnej wartości chociażby – nigdy niemiały okazji poznać, ani zamanifestować swojej własnej charyzmy. To osoby które wrodzoną człowiekowi agresję zamiast skierować na zewnątrz – w twórczym podboju świata – skierowały ją do wewnątrz – w formie autoagresji i autosabotażu.  

Napisałem w moim manifeście, że osoby wysoko funkcjonujące nie muszą chodzić na terapię i nie zmienię swojego zdania na ten temat. Mogą, ale nie muszą. Każdy głęboko w swoim sercu czuje, czy potrzebuje pomocy czy nie. Nie zamierzam traktować Was jak małe dzieci. Jeżeli potrzebujesz terapii to popieram tą decyzję, tak samo jak popieram każdy możliwy środek wiodący do poznania swojego prawdziwego potencjału i do wyjścia z autodestruktywnych programików umysłu.

* * *

Pamiętam jak po wielu turbulencjach i odbijaniu się od jednego prywatnego psychiatry do drugiego w poszukiwaniu legalnej Buprenorfiny – nie od ulicznego dilera – w końcu trafiłem na program substytucyjny. Byłem w przededniu budowania zupełnie nowego życia i nowej tożsamości. Przy procedurze rekrutacyjnej na programie odbywa się kilka wizyt u terapeuty i w międzyczasie też psychiatry, który wypisuje recepty na Bunorfin czy inny Bunondol. Usłyszałem wtedy od rzeczonego psychiatry słowa: „Powinien Pan pójść na odwyk. Wypisanie recepty na buprenorfinę, to jak wypisanie recepty na wódę alkoholikowi.” Po czym dorzucił: „Widział pan te wraki w poczekalni? Skończy Pan tak jak oni.”

Byłem w szoku. „Wow. To dlaczego pan tu pracuje, skoro leczenie substytucyjne jest dla pana zwykłym ćpaniem?” - pomyślałem. Tym bardziej, że zgodnie z moją wiedzą, takie twierdzenie w kontekście buprenorfiny jest naprawdę irracjonalne. „Może on myśli że bupra to jest to samo co metadon?” -  nie potrafiłem uwierzyć, że lekarz psychiatra może pleść takie androny.

„Wypiszę Panu pierwszy i ostatni raz tą receptę, proszę iść na program. Ostatnio była u mnie policja pytać czy nie wypisuję narkomanom recept na opioidy” -powiedziała wcześniej pani psychiatra dzięki której trafiłem na program. Decyzja o dołączeniu na program była słuszna, ale sam fakt wizyty policji i obawa że buprenorfina dla organów ścigania nie jest lekiem ale narkotykiem pokazał mi, że w naszej kochanej (bez ironii) Polsce mamy poważny problem.

Ta strona internetowa to mój głos w sprawie tego problemu. Znalazłem na swojej drodze trzech sprzymierzeńców, którzy mieli podobny pogląd jak ja – o tym za chwilę. Pierwszym był amerykański psychiatra dr. Jeff Junig, który sam jest osobą uzależnioną i pacjentem substytucyjnym jednocześnie, a który nagrał na YouTube masę niezwykle wartościowych i merytorycznych materiałów o buprenorfinie. Drugą osobą był genialny terapeuta do którego chodziłem w procesie rekrutacji na program. To właśnie dzięki niemu finalnie nie stałem się pacjentem programu, lecz osobą która przychodziła prywatnie po receptę, by samemu za własne pieniądze wykupić ów lek w aptece. A stało się tak – za zgodą kierownika programu, doktora Gąsiorowskiego, który wypisywał mi owe recepty i z czasem stał się też moim sprzymierzeńcem – ponieważ terapeuta ocenił mnie jako wysoko funkcjonującego i dobrze rokującego i powiedział mi, że nie chciałby abym miał kontakt z innymi pacjentami, ponieważ to może mi tylko zaszkodzić.

Wspomniani wcześniej panowie, a szczególnie dr Jeff Junig wyleczyli mnie ze wstydu i poczucia winy i stali się dla mnie sprzymierzeńcami w moim dość radykalnym poglądzie na buprenorfinę i substytucję. Poglądzie, który można rozpisać na dziesięć podpunktów. Proszę zapiąć pasy.

  1. Buprenorfina dla osoby która już jest uzależniona od opioidów, nie jest narkotykiem lecz lekiem. Lekiem który wywołuje sztuczną ale bardzo stabilną - pozwalającą na głębokie przemiany charakterologiczne - remisję
  2. Człowiek na buprze nie jest „czysty”, jest natomiast trzeźwy i zdrowy. Bupra w przeciwieństwie do metadonu „nie klepie” - co de facto sprawia że jest mało popularna wśród narkomanów którzy jeszcze się nie wyleczyli (patrz: następny punkt)
  3. Człowiek na buprze, który żyje trzeźwo nie dobierając innych opioidów ani żadnych innych twardych narkotyków lub alkoholu, przestaje być osobą uzależnioną według psychiatrycznej definicji tego słowa - co potwierdził mi test psychologiczny który wypełniłem lata temu. Człowiek taki jest „jedynie” fizycznie zależny od substancji, ale w jego osobowości zaszła głęboka przemiana, która sprawiła zanik chęci ucieczki przed rzeczywistością i kompulsywnego dążenia do niej, co sprawia że technicznie rzecz biorąc żyje jako osoba nieuzależniona (psychicznie).
  4. Pacjent na leczeniu substytucyjnym który wciąż odczuwa silną potrzebę nietrzeźwości (inne dragi, alkohol) jest wciąż osobą uzależnioną i może wymagać terapii. Analogicznie osoba która będąc na substytucji przez lata utrzymuje trzeźwość MOŻE ALE NIE MUSI uczęszczać na jakąkolwiek terapię. Koniec z szantażowaniem wysoko funkcjonujących pacjentów.
  5. Nawet jeżeli w osobowości pacjenta wciąż manifestują się uzależnieniowe zachowania (np. kompulsywne chodzenie na siłownie itp.) to nadal uważam że problem „ćpania” psychologicznie jest w mocnej i stabilnej remisji
  6. Buprenorfina nie jest lekiem który służy jedynie do przejściowego procesu leczenia, którego finalnym etapem musi być całkowite wyzerowanie i całkowita „czystość”. Każdy pacjent powinien zdecydować w swojej głowie i w swoim sercu, czy jest gotowy na ciągnący się miesiącami i latami proces szamotaniny z symptomami odstawienia i jeżeli ktoś budując karierę i rodzinę podjął decyzję że w najbliższych latach i dekadach nie zamierza podejmować się takiego wyzwania to ma do tego prawo – SZCZEGÓLNIE JEŻELI WYKUPUJE LEK ZA SWOJE PIENIĄDZE I NIE ROŚCI SOBIE PRAWA DO NIEGO ZA PIENIĄDZE PODATNIKA.
  7. Uważam że nie ma niczego złego w tym, że człowiek podjął decyzję pozostania na leczeniu substytucyjnym do końca życia i że perspektywa taka – choć momentami przerażająca – dla wielu może okazać się najlepszą decyzją (o tym jakimi kryteriami mierze ową „najlepszość” napiszę za chwilę), podobnie jak najlepszą decyzją dla diabetyka jest branie insuliny do końca życia, a dla astmatyka leków na astmę.
  8. Skoro mleko się rozlało, to trzeba zaakceptować ten fakt i po męsku stawić mu czoła. Jeżeli nie da się wyjść z dupy, to trzeba zacząć się w niej urządzać i żyć w niej z maksymalną gracją i godnością. Dlatego też piszę tego bloga i dlatego zamierzam założyć stowarzyszenie edukujące lekarzy, psychoterapeutów a także organy ścigania o tym, że buprenorfina dla osoby uzależnionej nie tylko NIE jest zwykłym narkotykiem, ale jest lekiem który pozwala zachować trzeźwość.
  9. Jeżeli osoba ma na papierze potwierdzenie swojej choroby – lub ułomności jak wolą konserwatyści – (papierem takim mogłoby być poświadczenie odbycia przynajmniej jednego detoksu) to osoba taka w normalnym świecie powinna dostać receptę na buprenorfinę nie tylko na programach (które znajdują się jedynie w większych ośrodkach miejskich), ale u każdego lokalnego psychiatry bez żadnego problemu i bez głupich pytań. Programy są dobre dla wykolejeńców, którzy po pobraniu metadonu rano, wystają gdzieś w bramach i piją piwo zagryzane klonami. Moim marzeniem jest sytuacja, w której człowiek może mieszkać na głębokiej prowincji, albo przebywać gdzieś na dłuższej delegacji w pracy i wciąż mieć możliwość udać się do najbliższego lekarza i dostać receptę na buprenorfinę. Moim marzeniem jest uniezależnienie wysoko funkcjonujących osób od programów.
  10. Dlaczego Ciebie – nieuzależniony czytelniku – powinno to w ogóle obchodzić? „Chciałeś zniszczyć siebie, to teraz cierp śmieciu” – pomyśli niejeden. Ano powinno Cię to obchodzić. Ponieważ narkoman nie żyje w społecznej próżni. Narkoman by zdobyć pieniądze na ćpanie robi różne głupie i złe rzeczy, z przestępstwami włącznie, ponadto przedawkowując opiaty (a nie trudno jest je przedawkować) obciąża system opieki zdrowotnej. Paradygmat redukcji szkód jest dużo bardziej racjonalny. Substytucja to ulga dla rodziny uzależnionego, to mniej przestępstw, chorób i śmierci. Postawa zero-jedynkowa typu: albo całkowita czystość, albo śmierć we własnych rzygowinach i nic pomiędzy, jest zwyczajnie głupia i irracjonalna ze społecznego punktu widzenia.

10 argumentów za leczeniemsubstytucyjnym buprenorfiną i jego większej dostępności

Pamiętam jak po wielu turbulencjach iodbijaniu się od jednego prywatnego psychiatry do drugiego wposzukiwaniu legalnej Buprenorfiny – nie od ulicznego dilera – wkońcu trafiłem na program substytucyjny. Byłem w przededniubudowania zupełnie nowego życia i nowej tożsamości. Przyprocedurze rekrutacyjnej na programie odbywa się kilka wizyt uterapeuty i w międzyczasie też psychiatry, który wypisuje receptyna Bunorfin czy inny Bunondol. Usłyszałem wtedy od rzeczonegopsychiatry słowa: „Powinien Pan pójść na odwyk. Wypisanierecepty na buprenorfinę, to jak wypisanie recepty na wódęalkoholikowi.” Po czym dorzucił: „Widział pan te wraki wpoczekalni? Skończy Pan tak jak oni.”

Byłem w szoku. „Wow. To dlaczego pantu pracuje, skoro leczenie substytucyjne jest dla pana zwykłymćpaniem?” - pomyślałem. Tym bardziej, że zgodnie z mojąwiedzą, takie twierdzenie w kontekście buprenorfiny jest naprawdęirracjonalne. „Może on myśli że bupra to jest to samo cometadon?” -  nie potrafiłem uwierzyć, że lekarz psychiatra możepleść takie androny.

„Wypiszę Panu pierwszy i ostatni raztą receptę, proszę iść na program. Ostatnio była u mnie policjapytać czy nie wypisuję narkomanom recept na opioidy” -powiedziała wcześniej pani psychiatra dzięki której trafiłem naprogram. Decyzja o dołączeniu na program była słuszna, ale samfakt wizyty policji i obawa że buprenorfina dla organów ściganianie jest lekiem ale narkotykiem pokazał mi, że w naszej kochanej(bez ironii) Polsce mamy poważny problem.

Ta strona internetowa to mój głos wsprawie tego problemu. Znalazłem na swojej drodze trzechsprzymierzeńców, którzy mieli podobny pogląd jak ja – o tym zachwilę. Pierwszym był amerykański psychiatra dr. Jeff Junig, którysam jest osobą uzależnioną i pacjentem substytucyjnymjednocześnie, a który nagrał na YouTube masę niezwyklewartościowych i merytorycznych materiałów o buprenorfinie. Drugąosobą był genialny terapeuta do którego chodziłem w procesierekrutacji na program. To właśnie dzięki niemu finalnie nie stałemsię pacjentem programu, lecz osobą która przychodziła prywatniepo receptę, by samemu za własne pieniądze wykupić ów lek waptece. A stało się tak – za zgodą kierownika programu, doktoraGąsiorowskiego, który wypisywał mi owe recepty i z czasem stałsię też moim sprzymierzeńcem – ponieważ terapeuta ocenił mniejako wysoko funkcjonującego i dobrze rokującego i powiedział mi,że nie chciałby abym miał kontakt z innymi pacjentami, ponieważto może mi tylko zaszkodzić.

Wspomniani wcześniej panowie, aszczególnie dr Jeff Junig wyleczyli mnie ze wstydu i poczucia winy istali się dla mnie sprzymierzeńcami w moim dość radykalnympoglądzie na buprenorfinę i substytucję. Poglądzie, który możnarozpisać na dziesięć podpunktów. Proszę zapiąć pasy.

Buprenorfina dla osoby która już jest uzależniona od opioidów, nie jest narkotykiem lecz lekiem. Lekiem który wywołuje sztuczną ale bardzo stabilną - pozwalającą na głębokie przemiany charakterologiczne - remisję
Człowiek na buprze nie jest „czysty”, jest natomiast trzeźwy i zdrowy. Bupra w przeciwieństwie do metadonu „nie klepie” - co de facto sprawia że jest mało popularna wśród narkomanów którzy jeszcze się nie wyleczyli (patrz: następny punkt)
Człowiek na buprze, który żyje trzeźwo nie dobierając innych opioidów ani żadnych innych twardych narkotyków lub alkoholu, przestaje być osobą uzależnioną według psychiatrycznej definicji tego słowa - co potwierdził mi test psychologiczny który wypełniłem lata temu. Człowiek taki jest „jedynie” fizycznie zależny od substancji, ale w jego osobowości zaszła głęboka przemiana, która sprawiła zanik chęci ucieczki przed rzeczywistością i kompulsywnego dążenia do niej, co sprawia że technicznie rzecz biorąc żyje jako osoba nieuzależniona (psychicznie). Jeżeli ktoś będący psychiatrą nie rozumie jak głęboka i doniosła jest ta pozornie niewielka różnica, to przepraszam, ale chyba minął się z powołaniem. Pacjent na leczeniu substytucyjnym który wciąż odczuwa silną potrzebę nietrzeźwości (inne dragi, alkohol) jest wciąż osobą uzależnioną i może wymagać terapii. Analogicznie osoba która będąc na substytucji przez lata utrzymuje trzeźwość MOŻE ALE NIE MUSI uczęszczać na jakąkolwiek terapię. Koniec z szantażowaniem wysoko funkcjonujących pacjentów. Nawet jeżeli w osobowości pacjenta wciąż manifestują się uzależnieniowe zachowania (np. kompulsywne chodzenie na siłownie itp.) to nadal uważam że problem „ćpania” psychologicznie jest w mocnej i stabilnej remisji Buprenorfina nie jest lekiem który służy jedynie do przejściowego procesu leczenia, którego finalnym etapem musi być całkowite wyzerowanie i całkowita „czystość”. Każdy pacjent powinien zdecydować w swojej głowie i w swoim sercu, czy jest gotowy na ciągnący się miesiącami i latami proces szamotaniny z symptomami odstawienia i jeżeli ktoś budując karierę i rodzinę podjął decyzję że w najbliższych latach i dekadach nie zamierza podejmować się takiego wyzwania to ma do tego prawo – SZCZEGÓLNIE JEŻELI WYKUPUJE LEK ZA SWOJE PIENIĄDZE I NIE ROŚCI SOBIE PRAWA DO NIEGO ZA PIENIĄDZE PODATNIKA. Uważam że nie ma niczego złego w tym, że człowiek podjął decyzję pozostania na leczeniu substytucyjnym do końca życia i że perspektywa taka – choć momentami przerażająca – dla wielu może okazać się najlepszą decyzją (o tym jakimi kryteriami mierze ową „najlepszość” napiszę za chwilę), podobnie jak najlepszą decyzją dla diabetyka jest branie insuliny do końca życia, a dla astmatyka leków na astmę. Skoro mleko się rozlało, to trzeba zaakceptować ten fakt i po męsku stawić mu czoła. Jeżeli nie da się wyjść z dupy, to trzeba zacząć się w niej urządzać i żyć w niej z maksymalną gracją i godnością. Dlatego też piszę tego bloga i dlatego zamierzam założyć stowarzyszenie edukujące lekarzy, psychoterapeutów a także organy ścigania o tym, że buprenorfina dla osoby uzależnionej nie tylko NIE jest zwykłym narkotykiem, ale jest lekiem który pozwala zachować trzeźwość. Jeżeli osoba ma na papierze potwierdzenie swojej choroby – lub ułomności jak wolą konserwatyści – (papierem takim mogłoby być poświadczenie odbycia przynajmniej jednego detoksu) to osoba taka w normalnym świecie powinna dostać receptę na buprenorfinę nie tylko na programach (które znajdują się jedynie w większych ośrodkach miejskich), ale u każdego lokalnego psychiatry bez żadnego problemu i bez głupich pytań. Programy są dobre dla totalnych wykolejeńców, którzy po pobraniu metadonu rano, wystają gdzieś w bramach i piją piwo zagryzane klonami. Moim marzeniem jest sytuacja, w której człowiek może mieszkać na głębokiej prowincji, albo przebywać gdzieś na dłuższej delegacji w pracy i wciąż mieć możliwość udać się do najbliższego lekarza i dostać receptę na buprenorfinę. Moim marzeniem jest uniezależnienie wysoko funkcjonujących osób od programów. Dlaczego Ciebie – nieuzależniony czytelniku – powinno to w ogóle obchodzić? „Chciałeś zniszczyć siebie, to teraz cierp śmieciu” – pomyśli niejeden. Ano powinno Cię to obchodzić. Ponieważ narkoman nie żyje w społecznej próżni. Narkoman by zdobyć pieniądze na ćpanie robi różne głupie i złe rzeczy, z przestępstwami włącznie, ponadto przedawkowując opiaty (a nie trudno jest je przedawkować) obciąża system opieki zdrowotnej. Paradygmat redukcji szkód jest dużo bardziej racjonalny. Substytucja to ulga dla rodziny uzależnionego, to mniej przestępstw, chorób i śmierci. Postawa zero-jedynkowa typu: albo całkowita czystość, albo śmierć we własnych rzygowinach i nic pomiędzy, jest zwyczajnie głupia i irracjonalna ze społecznego punktu widzenia.